Miasto

Warszawa

Czy dzieci rozwiedzionych rodziców mają szansę stworzyć trwałą rodzinę?

Wyobraźmy sobie statek bez portu. To znaczy port kiedyś istniał, ale wieloletnia burza zmiotła go z powierzchni ziemi. Błąka się teraz taki stateczek od lądu do lądu, wszędzie szukając chwilowego zaczepienia, możliwości krótkiego postoju i podratowania stanu zapasów. Poza tym jednak musi pływać po oceanach, zdobywać kolejne lądy, badać najgłębsze wody i wierzyć, że nie zginie.


Iworis Family


Czy dzieci rozwiedzionych rodziców mają szansę stworzyć trwałą rodzinę?

fot. pixabay.com

Krajobraz po burzy
Podobnie czuje się dorastające dziecko, któremu burza życiowa zniszczyła dom rodzinny. Zagląda czasem do domów koleżanek i kolegów, obsesyjnie szukając dowodów na to, że istnieją prawdziwie trwałe rodziny. Zazwyczaj więc ostatecznie ląduje nie w pokoju z imprezującą młodzieżą, tylko w kuchni, gdzie siedzą rodzice – i słucha, obserwuje, zadaje pytania. Wiarygodni mogą być tylko ci, którzy mają staż małżeński dłuższy niż trzydzieści lat. Wtedy udaje się nawet uwierzyć, że projekt o nazwie „rodzina” może się udać.
 
Zbudować własny port
W końcu jednak załoga zabłąkanego statku postanawia zbudować sobie własny port. Nie ma wprawdzie dostępu do planów ani nawet możliwości zweryfikowania swoich pomysłów w odniesieniu do jakiejś istniejącej już konstrukcji. Może pytać, czytać, słuchać i sprawdzać, ale ostatecznie działa trochę po omacku, trochę bez gwarancji. Jedyne, czego jest pewna to tego, jak wygląda katastrofa oraz to, że lepiej byłoby jej uniknąć w przypadku kolejnych pokoleń marynarzy.
 
Więcej i lepiej
Tak samo jest z kolejnym pokoleniem w rodzinie. Trwa ciągła walka, by dać własnym dzieciom więcej i lepiej niż samemu się otrzymało. One nie muszą tego wiedzieć i doceniać. Ważne tylko, by swoim dzieciom z kolei dały więcej i lepiej niż otrzymały w domu.
 
Osiągnięcie takiego celu jest w sposób oczywisty bardzo trudne. Trzeba wytłumaczyć rzeczy do wytłumaczenia niemożliwe. Trzeba pokazać dobro i zło, nie rzucając przy tym oskarżeń i nie wydając wyroków. A jednak wyraźnie nauczyć, które postawy są właściwe i jak należy postępować, o co walczyć, czym się kierować. I jeszcze dołożyć to, co zawsze najtrudniejsze: dobry przykład własnego życia, który w bólach się wykuwa.
 
Kapitan nie może zawieść
Aby załoga mogła czuć się bezpieczniej, potrzebna jest właściwa postawa kapitana. Kogoś, kto wymaże z języka rodzinnego słowo „rozwód” i nigdy nie będzie sobie pozwalał na używanie go w kontekście własnego statku. Taka opcja po prostu przestaje istnieć. Nawet jeśli pierwszy oficer zaczyna snuć czarne wizje, mądry kapitan natychmiast je ucina i w ogóle odmawia dyskusji na ten temat.
 
Czy możemy się zawieść? Oczywiście. Nigdy nie damy sobie stu procent pewności, że wszystko się dobrze skończy. Ale nie rozważamy tego scenariusza dniem i nocą. Raczej trzymamy go z tyłu głowy jak lampkę ostrzegawczą, która powinna zapalić się w krytycznym momencie, gdybyśmy nagle obrali kurs na samotną skałę.
 
Trudniejszy start
Rozglądając się naszym morzu widzimy, że zranienia i braki mogą zostać przekute na moc i siłę. Zwłaszcza, jeśli mamy świadomość ich istnienia oraz niezgodę na powielanie starych wzorców. Wchodząc w dorosłe życie, dzieci z rozbitych rodzin mają po prostu trudniejszy start. Nieraz potrzebują wsparcia i pomocy, ale zawsze muszą wykonać większą pracę, by osiągnąć stan jako takiej równowagi. Zaś osiągnąwszy ją, stale muszą jej pilnować, stale strzec, patrząc wciąż daleko naprzód i przewidując skutki wszystkich drobnych działań, które na co dzień podejmują. Nigdy nie tracąc celu z pola widzenia, omijają wszelkie pułapki z daleka (bardzo daleka).
 
Nie odmawiać nikomu nadziei
Na pytanie postawione w tytule nie chcę więc i nie potrafię dać definitywnych odpowiedzi. Wiem, że istnieje syndrom DDRR, czyli dorosłego dziecka rozwiedzionych rodziców. Jest on przebadany i opisany naukowo, opracowany i omówiony przez psychologów. Domyślam się, że znają też oni sposoby i narzędzia pozwalające pokonać specyficzne trudności, z jakimi borykają się w dorosłym życiu osoby pochodzące z rozbitych rodzin.
 
Skoro jednak dzieci alkoholików nie muszą mieć problemu alkoholowego, a dzieci agresorów nie muszą bić swojej rodziny, nikomu nie można odmawiać nadziei. Nie ma przecież rzeczy niemożliwych i mam nadzieję za trzydzieści lat być tego żywym dowodem. Dlatego mówiąc dzisiaj, że nie wiem, kwestię odpowiedzi pozostawiam otwartą, czekającą na ostateczną weryfikację.
 
Wiem, o czym mówisz
Wierzę przy tym, że pokonywanie większych trudności prowadzi do lepszego rozumienia samego siebie i otaczającego świata. Że każdy życiowy zakręt ma swój cel i prowadzi dalej i głębiej. Jeśli doświadczamy jakichś braków i trudności to, dlatego, by zweryfikować swoje postawy, by wyciągać naukę i wspinać się o kolejny stopień wyżej. Jeśli mamy w sobie jakiś ból, to po to, aby innym bólu odejmować, aby ich przed nim chronić lub pomagać w uśmierzaniu. Nic bowiem nie przynosi takiej ulgi osobom poranionym, jak stwierdzenie: „wiem, o czym mówisz, choć wolałabym nie wiedzieć”.
 
Jeśli więc w ogóle znajduje w sobie tyle odwagi, by pisać na tak trudny temat, to właśnie dlatego, by powiedzieć komuś: „wiem, o czym mówisz”. Nic więcej.
 
Agnieszka Dubiel

Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.


Iworis Family to nowa oferta informacyjna dla wszystkich zainteresowanych tematyką rodzinną. Iworis Family tworzy zespół dziennikarzy, naukowców i rodziców. Każdego dnia publikowane są informacje, porady oraz opinie, które mają ułatwiać rodzicom codzienne życie i rozumieć procesy społeczne zachodzące w najbliższej okolicy, w Polsce, w Europie i na świecie oraz mieć na nie wpływ. Więzi rodzinne, wychowanie dzieci, edukacja, praca, podróże to główne obszary zainteresowań twórców nowego medium tworzonego z pasją.

Reklama
Government
Government text

Polityka prywatności, Regulamin